Co ćwierć wieku. Tyle czasu przeciętna osoba spędza, martwiąc się o swój wygląd. To nie żart, to wyniki badań. Dwadzieścia pięć lat życia przelatuje nam przez palce na myślach typu: czy jestem wystarczająco ładna?, czy moje ciało się podoba?, czy wyglądam dobrze z profilu?
A co, gdyby ten czas wykorzystać inaczej? Na przykład – by siebie naprawdę poznać. Polubić. A może nawet pokochać?
Właśnie o tym rozmawiałyśmy w najnowszym odcinku podcastu Discreet Idea z naszą gościnią Anią Kuryłko – trenerką zdrowego stylu życia, kobietą, która pomogła już setkom osób odzyskać kontakt z ciałem i wewnętrzny spokój. Spotkanie, które miało być luźną rozmową o akceptacji, szybko przerodziło się w godzinny, pełen emocji i refleksji dialog o tym, co to znaczy być blisko siebie.
Zaczyna się od pytania
„Którą część siebie lubisz najbardziej?” – zapytałam Anię na rozgrzewkę. Bez zastanowienia odpowiedziała: usta i oczy. Kiedyś były to piersi, ale – jak sama dodała – dwie ciąże zmieniły jej perspektywę.
Ten prosty dialog otworzył przestrzeń na rozmowę, której potrzebujemy wszystkie. Bo przecież nasze ciało się zmienia. My się zmieniamy. Tylko czy nadążamy za tą zmianą emocjonalnie?
Zaakceptowanie siebie to nie marketingowy slogan
W czasach, w których self-care stało się kolejnym produktem do sprzedania, łatwo się pogubić. Ania mówi jasno:
„Akceptacja to zauważenie siebie w całości – i tej jasnej, i tej ciemnej strony. To przyjęcie siebie z czułością, ale też uczciwością.”
Nie chodzi o to, by codziennie czuć się pięknie i wspaniale. Chodzi o to, by przestać siebie oszukiwać. Nie udawać, że nie widzimy tego, co nas boli, co nam nie pasuje. Bo właśnie tam, w cieniu, czai się największy potencjał do uzdrowienia.
Lustro prawdy
Jednym z ćwiczeń, które Ania poleca wszystkim, jest praktyka z lustrem. Wydaje się banalna: stanąć przed lustrem, spojrzeć sobie w oczy i powiedzieć coś dobrego na swój temat.
Spróbuj.
Naprawdę spróbuj.
To jedno z najbardziej konfrontacyjnych doświadczeń, jakie możemy sobie zafundować. Bo, jak mówi Ania:
„Im trudniej nam to przychodzi, tym bardziej tego potrzebujemy.”
Nasze ciało nie jest problemem do rozwiązania. Jest naszym domem. Ale zanim się w nim zadomowimy, często potrzebujemy posprzątać wewnętrzne pokoje: przekonania, które nie są nasze, głosy z dzieciństwa, oczekiwania społeczne.
Krytyk wewnętrzny – najgorszy współlokator
Każda z nas ma w sobie wewnętrznego krytyka. To ten głos, który mówi: znowu nie dałaś rady, mogłaś lepiej, jesteś beznadziejna.
Jak sobie z nim radzić?
„Nie słuchaj go. Po prostu przestań.”
Ania podkreśla, że najprostsze rozwiązania często są najskuteczniejsze – i najtrudniejsze do przyjęcia. Bo nie wierzymy, że coś tak łatwego może działać. Tymczasem cisza wobec tego głosu jest pierwszym krokiem do odzyskania wewnętrznej przestrzeni.
Możesz też aktywnie pracować z komplementami. Pisz je. Mów je. Czytaj je na głos. Dla siebie. O sobie.
Ofiara czy twórczyni?
Jednym z mocniejszych fragmentów rozmowy była refleksja nad rolą ofiary. Bo bycie ofiarą daje… zyski. Głaski. Współczucie. Pozwala zostać w miejscu. Ale nie pozwala się rozwijać.
„Droga ofiary to droga wspólnoty. Ale droga twórczyni – ta, która chce zmiany – to droga samotnika.”
I choć brzmi to surowo, jest w tym pewna wolność. Bo ta samotność nie musi być smutna. Może być cicha. Intymna. Własna. To właśnie w niej uczymy się, jak same sobie dać to, czego przez lata szukałyśmy u innych.
Kryzys jako dar
W życiu nie chodzi o to, by nie mieć kryzysów. Chodzi o to, jak na nie reagujemy. W rozmowie padło zdanie, które na długo ze mną zostanie:
„Kryzysy są jak oczyszczanie. Im więcej ich wypływa, tym więcej mamy w sobie do uzdrowienia.”
To piękne i bolesne zarazem. Ale daje nadzieję: że każde załamanie, każda trudność, to okazja do zmiany. Do poznania siebie bardziej. Głębiej. Prawdziwiej.
Co możesz zrobić już dziś, aby zaakceptować siebie?
Zacznij od prostych rzeczy. Kartka. Długopis. Pięć rzeczy, które w sobie lubisz. I komplement. Jeden. Potem drugi.
Jeśli nie znajdziesz pięciu – poproś kogoś bliskiego. Ale uwaga: nie komentuj. Nie umniejszaj. Po prostu przyjmij. To może być trudniejsze niż myślisz.
A jeśli jesteś gotowa na więcej – w artykule do pobrania znajdziesz specjalny PDF przygotowany przez Anię. To nie jest kolejny poradnik o pozytywnym myśleniu. To zaproszenie do spotkania z samą sobą.
Akceptacja siebie to nie projekt na trzy tygodnie. To nie wyzwanie z Instagrama. To proces, który trwa. Ale w tym procesie jest siła. I piękno. I prawda.
„Kiedy przestajesz oczekiwać od świata, że cię pokocha – zaczynasz dawać to sobie sama. I świat odpowiada tym samym.”
Nie czekaj. Zrób dziś pierwszy krok. Może wystarczy jedno zdanie. Jedno spojrzenie w lustro.
Z czułością, z uważnością i z akceptacją.
